piątek, 21 grudnia 2018

Rosi Sunya Kjolhede „Przesilenie zimowe - czas by się zatrzymać”


Tu znajdziesz dwa teksty Rosi o przesileniu:
"Refleksje na temat zimowego przesilenia"(2018)
„Przesilenie zimowe - czas, by się zatrzymać” (2013)

Rosi Sunya Kjohede "Refleksje na temat zimowego przesilenia"

Zimowe przesilenie to jedno z najważniejszych wydarzeń w wielkim, cyklicznym tańcu słońca i ziemi, wyznaczające moment, gdy północna półkula globu odchyla się najdalej od słońca, które z kolei zakreśla najkrótszy i najniższy łuk na nieboskłonie.

Formalnie w tym roku ostatni czterech “punktów mocy” rocznego cyklu przypada w piątek 21 grudnia. Większości z nas dzień ten kojarzy się z północą roku, gdy noc jest najdłuższa, a dzień najkrótszy. Tak też i jest, przynajmniej w skali kilku minut. Jednak w przeciwieństwie do równonocy, przesilenie nie jest wydarzeniem punktowym.

Łacińskie słowo “solstice” (przesilenie, przyp. tłum.) oznacza “zatrzymanie się słońca” i rzeczywiście, gdy jesień przechodzi w zimę a wiosna w lato słońce wydaje się zatrzymywać na szereg dni. Całkiem możliwe, że “dwanaście dni Bożego Narodzenia” związanych jest właśnie z corocznym zatrzymaniem solarnego cyklu.

Jeśli podczas przesilenia co dzień wyjdziecie z domu i przyjrzycie się uważnie, zobaczycie, że słońce wschodzi (a także zachodzi) niemal w tym samym czasie i miejscu. Przez pozostałą część roku jego pozycja zmienia się z dnia na dzień, wędrując z południa na północ (w miarę jak dni stają się dłuższe), albo z północy na południe (gdy narastają ciemności). W miejscach położonych daleko na północy, na przykład w Szwecji, o tej porze roku słońce ledwo wysuwa się nad horyzont.

Ten szczególny okres przepojony jest ciszą, jak gdyby cała Natura wstrzymała oddech.



W starożytności przesilenie było momentem oddania szacunku i zharmonizowania systemu przeciwieństw jin i jang, męskiej i żeńskiej energii. Była to okazja do przywrócenia kosmicznej równowagi oraz odnowienia świata. Ten okres ceremonii i celebracji pozwalał też odświeżyć ludzkie wspólnoty, związki ludzi z naturą i sobą nawzajem.

Dla wielu ludzi na przestrzeni tysiącleci (a badania dowodzą, iż przesilenie świętowano już w epoce Neolitu, dziesięć tysięcy lat temu) zimowe przesilenie było zapewne najważniejszym momentem roku, a raczej najważniejszą nocą. Jaką ulgę musieli czuć nasi przodkowie, wiedząc, iż po okresie wielkiej ciemności światło znów zacznie rosnąć w siłę, a dni będą stawać się dłuższe!

Nie dziwi więc, że chrześcijańscy decydenci wybrali ten czas dla świętowania nieznanego dnia narodzin Jezusa (co więcej, w czasach prześladowań Chrześcijan świętowanie podczas przesilenia zapewniało dobry kamuflaż). Wiele średniowiecznych kościołów zbudowano tak, by pełniły funkcję obserwatoriów, wyznaczających właściwą datę Wielkanocy. W tym samym czasie Żydzi obchodzą święto Chanuki, festiwal świateł, a trzynastego grudnia wielu ludzi w Europie celebruje dzień świętej Łucji, który pierwotnie przypadał na czas zimowego przesilenia.

Wiele kultur - między innymi Japonia, Polinezja, Azja południowo-wschodnia, Nowa Zelandia i Afryka, łączy przesilenie początkiem nowego roku. Na całym świecie ludzie wznosili najwybitniejsze dzieła architektury dla obserwacji i przewidywania przesileń oraz równonocy.

Jednak dziś, pod wpływem globalnej kultury narzucającej życie w czterech ścianach, przesilenie stało się ledwie małym punkcikiem na ekranie świadomości -  porównanie to nabiera dodatkowe wydźwięku wobec faktu, iż tak wielu ludzi nieprzerwanie wpatruje się dziś w ekrany. Cykle naturalnego świata zostały przesłonięte świętami stworzonymi przez ludzi: Chanuką, Bożym Narodzeniem i Sylwestrem.

Być może największą szkodą, jaką sami sobie wyrządziliśmy w procesie “cywilizowania się”, jest utrata rzeczywistej więzi z tymi cyklami, a szczególnie czterema punktami zwrotnymi solarno-ziemskiego roku. D. H. Lawrence silnie przeżywał tę stratę i pisał emocjonalnie:

“Och, cóż za katastrofa, jakie okaleczenie miłości, gdy uczyniono z niej osobiste, zaledwie osobiste uczucie, odsunięte od wschodów i zachodów słońca, odcięte od magicznego związku z przesileniem i równonocą! Na to właśnie cierpimy, krwawimy z samej głębi, gdyż jesteśmy odcięci od ziemi i słońca i gwiazd, a miłość to żałosne szyderstwo, bo zerwaliśmy nieszczęsny kwiat z gałęzi Drzewa Życia, oczekując, że będzie kwitł dalej w naszym cywilizowanym wazonie.”

Richard Heinberg tak pisze o tym w książce “Święto przesilenia”:

“...starożytne kultury uczestniczyły w cyklach sezonowych, kształtujących ich codzienne życie i roczny kalendarz. My, żyjąc we współczesnym, industrialnym świecie, mamy znacznie dokładniejszą wiedzę na temat ruchów planet, biologicznych cykli roślin, zwierząt oraz ludzkiej fizjologii. Jednak nasza wiedza jest sterylna. Obserwujemy taniec życia z rygorystyczną precyzją, lecz zapomnieliśmy jak poruszać się w jego rytmie.

Starożytni ludzie wierzyli, iż ignorowanie cykli jest niebezpieczne i głupie. Zapewne nasza podstawowa relacja kulturowa z procesem zmian stała się dysfunkcyjna.”

Dokładnie tak. Utrata związku z cyklami Ziemi i Słońca jest też zapewne przyczyną i skutkiem naszego oderwania od Natury, od siebie nawzajem oraz samych siebie. Zapewne wiąże się to ściśle z bałaganem, w jakim się znaleźliśmy, z agresją, wykorzystywaniem i niszczeniem naszej planety.

Przesilenie jest czasem kosmicznej Pauzy, nieruchomym punktem roku. Można to poczuć szczególnie teraz, gdy rozpoczyna się kalendarzowa zima: ta głęboka, zwrócona do wewnątrz ciemność i głęboka cisza. W jakiś sposób, gdzieś głęboko, wewnątrz naszych kości i tkanek, czujemy bogate, ciche znaczenie tego zwrotnego, przechodniego momentu.

O tej porze roku często wracam do wiersza “To nasz cichy czas” Nancy Wood, która przekazuje w nim swoje doświadczenie rdzennej Amerykanki:

To nasz cichy czas.
Nie rozmawiamy, bo głosy są wewnątrz nas.
To nasz cichy czas.
Nie chodzimy, bo ziemia jest wewnątrz nas.
To nasz cichy czas.
Nie tańczymy, bo muzyka uniosła nas w miejsce, w którym żyje dusza.
To nasz cichy czas.
Odpoczywamy razem z całą naturą. Obudzimy się, gdy obudzi się siedem sióstr.
Pozdrowimy je na niebie, ponad ceremonią otwarcia kiva.

Jakiż to paradoks, że właśnie w momencie, gdy natura zastyga w bezruchu, nasza zachodnia kultura przyspiesza tempa, podbijając i bez tego gorączkowy rytm życia, hałasując na wszelkie sposoby. Nic dziwnego, że wielu z nas czuje się nie na miejscu, że wiele osób choruje! Pośpiech, zakupy, przejadanie się, imprezy - zapewne staramy się w ten sposób utrzymać z dala od ciemności (i śmierci). Tak wielu ludzi popada w gorączkowy pośpiech dokładnie wtedy, gdy Ziemia, i nasze własne ciała, wzywają do zatrzymania, zwrócenia do wewnątrz, pozostania nieruchomo i głębokiego słuchania - by w Ciemności odnaleźć wspaniały skarb

Wendell Berry w jednym ze swych wierszy wskazuje nam właściwą drogę:

Udać się w ciemności ze światłem, znaczy znać światło.
By poznać ciemności, idź po ciemku, idź potajemnie.
Zobaczysz wówczas, że niebo również kwitnie i śpiewa,
przemierzane ciemnymi stopami i ciemnymi skrzydłami.

O północy cyklu solarnego możemy odczuć szczególną wdzięczność za naszą praktykę dharmy, schronienie zazen, które daje nam bezpośredni dostęp do głębokiej ciszy tego szczególnego czasu! Na matach i krzesłach, w pomieszczeniach i na zewnątrz, pośród dokładnie tego, co dzieje się wokół nas i pomiędzy otaczającymi nas ludźmi, możemy znaleźć siebie. Odżywiajmy tę praktykę naszą uważnością - oby podtrzymała nas, wszystkich, i pozwoliła zachować zdrowy rozsądek oraz otwarte serce, gdy będziemy żeglować przez wzburzone wody współczesnego sezonu świątecznego, oraz z każdą unoszącą się i opadającą falą nadchodzącego Nowego Roku.

Roshi Sunya Kjolhede
21 grudnia 2018

tłumaczenie: Filip Szymborski




Rosi Sunya Kjolhede „Przesilenie zimowe - czas, by się zatrzymać”

Nadszedł czas zimowego przesilenia. Angielskie słowo "solstice" (przesilenie) oznacza "nieruchome słońce". Tym razem ostatni z "punktów mocy" rocznego cyklu przypadł w sobotę 21-go grudnia. Większości z nas ten dzień kojarzy się z najkrótszym dniem i najdłuższą nocą - oto prawdziwa północ roku.

Jest to oczywiście prawda, dzień jest o parę minut krótszy. Jednak przesilenie, w przeciwieństwie do równonocy, nie jest wydarzeniem jednodniowym. Można odnieść wrażenie, że gdy jesień przechodzi w zimę, a także gdy wiosna zmienia się w lato, słońce nieruchomieje na wiele dni, wschodząc i zachodząc w tych samych punktach na horyzoncie. W tej kulminacyjnej chwili zapada wielka, zapierająca dech w piersiach cisza. Przesilenie jest czasem kosmicznej Przerwy, momentem bezruchu, a przesilenie zimowe, z jego ciemnościami i przytłaczającą ciszą, jest nim w szczególności. W jakiś sposób wszyscy doświadczamy tej spokojnej, jakże znaczącej chwili, czujemy ją każdą komórką naszego ciała.


A jednak w tym czasie spotęgowanego bezruchu zachodnia kultura próbuje ze wszystkich sił zwiększyć i tak gorączkowe tempo naszego życia. Nic dziwnego, że wielu ludzi reaguje na to świąteczną depresją! Pędząc na oślep, kupując, jedząc, bawiąc się - czy nie po to tylko, by odsunąć mrok na bezpieczny dystans? - wielu ludzi pogrąża się w szalonej gonitwie dokładnie w chwili, gdy Ziemia i nasze własne ciała wzywają by zatrzymać się, spojrzeć w głąb siebie, posłuchać...

Jakże jestem wdzięczna za tę praktykę dharmy, za schronienie w zazen, które pozwala nam otworzyć się na głęboką ciszę zimowego przesilenia. Na matach i krzesłach, cokolwiek by się nie działo wokół, ożywiajmy naszą praktykę uważnością. Oby dała nam wsparcie, utrzymała w nas równowagę ducha i otwarte serca, gdy będziemy żeglować przez burzliwe wody świąt Bożego Narodzenia.


Wiersz napisany przez byłego mieszkańca ośrodka Fran Mazeski (1949-2010) w 2006 roku.


"Zimowe przesilenie"

Otrzymaliśmy tę najdłuższą noc.
Skrzydlaty rydwan czasu opisuje swój łuk wsparty o ziemię,
Rozprasza nas, tworząc ulotne kolory i kształty,
A jednak delikatnie, choć nieustępliwie, coś zaprasza nas,
By zwrócić się do wewnątrz, ku naszej własnej, prastarej mądrości mroku,
By odwrócić uwagę w odwracającym się wszechświecie.

Zaproszeni, by polować wraz z nocą zwierzyną,
Która na łowach obywa się bez mapy i drogowskazów,
Kroczy bezgłośnie w absolutnych ciemnościach,
Wyzwalamy się z niewoli kształtu, koloru,
Wolni, by wędrować nie widząc i będąc widziani,
Porzuciwszy ciężar dziennych trosk.

Spowici miękką ciemnością, darem bezkresnej nocy,
Przez noc uwolnieni od faktów, rozproszeni po Ziemi, niepoznawalni,
Jak w lustrze odbijamy niebieski łuk wsparty o ziemię,
Stopniowo odwracając się, raz na zawsze, od nawykowego bezwładu,
By znaleźć nic do zrobienia, nic do poznania, nic do zobaczenia,
By stać się ciemnością, nieprzejrzaną, pełną możliwości.

Tekst: Rosi Sunya Kjolhede 
Tłumaczenie: Filip Szymborski

Windhorse Zen Community, Alexander, NC, USA

WINTER SOLSTICE

We are given again, now, this longest night.
Times’ winged chariot describing its earth-touching arc,
So briefly making colors and shapes to distract us,
And so we are invited at this solstice, so gently, insistently,
To turn inward, to our own ancient wisdom-dark,
To reverse our attention in this perfect reversing universe.

Invited, now, to hunt with the night creatures,
Whose searching is without orientation, without landmark,
Moving noiselessly in the embracing utter-darkness,
We are freed of the burden of shape, of color,
Free to wander, since we cannot see or be seen,
And to lay down the weight of our high-noon concerns.

We are released by this abiding night into the soft darkness,
Allowed beyond mere information, spread on the earth, unknowable,
To mirror the exact earth-touching arc in the sky,
Turning gradually and all at once away from our habitual drift,
To come upon nothing to do, nothing to know, nothing to see,
To be darkness, inscrutable, ripe with possibility.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz