Ponad rok mieszkam, żyję i pracuję w Kijowie. Od samego początku mojego pobytu starałem się nawiązać kontakt z miejscowymi buddystami, ale okazało się to trudniejsze niż przypuszczałem. W internecie znalazłem jedynie kijowski oddział Karma Kagyu, do którego zapukałem z gościnną wizytą jeszcze gdy trwał w najlepsze Majdan. Przyjęli mnie miło i fajnie było po długiej przerwie posiedzieć razem z ludźmi którzy medytują. Ich praktyka na tyle jednak odbiega od naszej, że szukałem dalej.
Wreszcie, po paru miesiącach dostałem poczta pantoflową namiary na prawdziwych ukraińskich "zenków". Wspólną praktykę mają raz w tygodniu w zakonspirowanej piwnicy w centrum. Ich pierwsze pytanie brzmiało: 'Jak nas znalazłeś?' To sangha Soto a ich nauczycielem jest Sando Kaisen, a w jego imieniu do Kijowa przyjeżdża nauczycielka Ola Migacz z Krakowa. Gościłem u nich na zazenkai i krótkim sesin, wrażenia były pozytywne i kontynuujemy kontakty. Jednak pozostało we mnie poczucie niedostatku. Uznałem więc, że czas dojrzał do radykalnych posunięć.
W czasie gdy wy w Warszawie będziecie siedzieć na 3 dniowym zazen grupowym w ośrodku (26 II - 1 III), ja planuję przeprowadzić symultaniczne, zgrane w czasie co do godziny, jednodniowe zazenkai w podkijowskim lesie. Oficjalną premierę kijowskiego leśnego centrum retreatowego ogłaszam więc na piątek 27 lutego. Zaczynam z niewielkim opóźnieniem, bo od godziny 6:00, ale mam zamiar odsiedzieć uczciwie trzy pełne bloki.
Dlaczego w lesie? Bo znalezienie miejsca pod dachem graniczy tu z cudem albo wiąże się z solidnym wydatkiem. Pierwszą próbę mam za sobą - w ostatni poniedziałek w namiocie na śniegu odsiedziałem jeden standardowy blok. Razem z kinhin (w śniegu na polance przed namiotem) wyszły niecałe dwie godziny. Wszystko poszło jak należy, dogrzewałem się modnym ostatnio grzejnikiem zrobionym z odwróconych doniczek i podgrzewaczy (widać na zdjęciu).
Trzymajcie więc kciuki i do zobaczenia na falach samadhi!
Filip Szymborski - wieloletni członek Sanghi ZBZ Bodhidharma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz