sobota, 24 listopada 2018

Rosi Sunya Kjolhede "Życzenia i refleksje z okazji święta Dziękczynienia"


Życzenia i refleksje z okazji święta Dziękczynienia.
Rosi Sunya Kjolhede, 19 listopada 2018, Windhorse Zen Community, USA, NC

"Koło dharmy obraca się od zarania dziejów. Nie ma nadmiaru ani braku. Cały wszechświat zroszony jest nektarem, a prawda dojrzała, by ją zebrać."
Eihei Dogen

O tej porze roku zawsze myślę o naszym nauczycielu. Philip Kapleau uwielbiał święto Dziękczynienia!

Z pewnością miał świadomość, że święto to ma również ciemne strony: kłamstwa, zdradę, rasizm, wymuszone przesiedlenia oraz zagładę rdzennych Amerykanów.
Szacuje się, że w momencie, gdy purytańscy osadnicy dotarli do Ameryki, kontynent zamieszkiwało sto milionów ludzi. Dziś populacja rdzennych Amerykanów liczy zaledwie pięć milionów. Trudno się dziwić, że dla wielu z nich święto to jest przypomnieniem ogromnej straty - momentem żałoby, nie radości.

Cóż za gorzka ironia: na całym kontynencie amerykańskim i w innych zakątkach świata właśnie rdzenni mieszkańcy utrzymali ducha wdzięczności i sztukę jej okazywania - nie tylko ludziom, lecz wszystkim istotom i samej Ziemi. Nie tylko w jeden dzień roku, lecz codziennie.


Przykładem jest rdzenno-amerykański rytuał witania świtu ofiarą z mąki kukurydzianej i modlitwami, czy przepiękna mowa dziękczynienie ludu Haudenosaunee (nazywanych również Irokezami), którą rozpoczynają się ich formalne spotkania.

Wiele lat temu Lawson i ja mieliśmy szansę wziąć udział w takim wydarzeniu na przedmieściach Rochester. Siedzieliśmy wraz z pozostałymi gośćmi na drewnianych ławkach ustawionych pod gołym niebem, a wódz Jake Swamp przemawiał ze stojącej tuż przed nami platformy. Byliśmy poruszeni jego prostą, płynną recytacją, którą wygłosił w swoim ojczystym języku i po angielsku, intonując tradycyjne podziękowania za ziemię, słońce, księżyc i gwiazdy, za życiodajną wodę, za rośliny i istoty świata zwierząt, wreszcie za samo życie. Każdy wers kończył słowami: "Teraz nasze umysły są jednością."

Spróbujcie sobie wyobrazić, że tak rozpoczynają się posiedzenia naszego parlamentu...
Rosi Kapleau uwielbiał to święto. Mawiał, że wdzięczność jest "najbardziej doskonałą z ludzkich emocji". Zdawał sobie sprawę, że w centrum prawdziwej mądrości i współczucia, a także u podstaw naszej praktyki Zen oraz rytuałów, znajduje się wdzięczne serce.
Pokłony, śpiewanie sutr i recytacja imion przodków w dharmie, którzy utrzymali te nauki żywymi na przestrzeni tysiącleci, śpiewy przed posiłkami ("Ten pokarm jest darem całego wszechświata, owocem pracy niezliczonych istot...") oraz ślubowania skierowane do wszystkich istot - wszystko to środki wyrażenia gestem i głosem głęboko ludzkiej potrzeby łączności z życiem oraz podziękowania za niezliczone  błogosławieństwa, które otrzymujemy każdego dnia, z każdym oddechem.


Doskonale ujął to Rumi: "Przez sześćdziesiąt lat, w każdej minucie byłem roztargniony, jednak nurt płynący ku mnie nie zatrzymał się i nie zwolnił nawet na sekundę. Nie zasługuję na nic."

Poczucie wdzięczności ma jednak w sobie coś zadziwiająco kontrkulturowego. Uderza ono w naczelny - acz podświadomy - przekaz naszego społeczeństwa, głęboko zakorzeniony w każdym z nas, głoszący, iż nigdy nie posiadamy wystarczająco dużo, że nie otrzymujemy należnej sobie części, że zawsze potrzebujemy więcej.
Doris Day (właśnie tak, kto by pomyślał?) wyraziła to bardzo zwięźle: "Wdzięczność jest bogactwem. Skarga jest ubóstwem." Wszechobecne poczucie niedostatku - nie posiadania, nie bycia w wystarczającym stopniu - pozbawia nas kontaktu z własnym szczodrym i wdzięcznym sercem oraz jego bliskim towarzyszem: radością.

Praktyka Zen daje nam sposób, by uwolnić się z ciasnych obcięć kompulsywnych, skoncentrowanych na sobie myśli. By uwolnić się od lęków, osądów i systemów wierzeń, które skuwają nam serca i czynią ślepymi na otaczające nas cuda.

Poprzez codzienne zazen i okresy wzmożonej, głębokiej i cichej praktyki nasze umysły oczyszczają się, stają się subtelniejsze i prostsze. Zastygłe złudzenie ego ogrzewa się i topi niczym wosk na słońcu, a serca miękną i stają otworem.

Wówczas w naturalny sposób pojawia się uczucie wdzięczności, która zawsze była częścią nas. Tak jak woda zjawia się w studni, jeśli kopiemy dostatecznie głęboko, strumień radości, zachwytu i wdzięczności popłynie samoczynnie z głębi nas samych gdy oczyścimy umysł i otworzymy serca. Wówczas też zaczniemy szukać sposobów wyrażenia tych emocji w codziennym życiu i związkach.

W tym miejscu jednak konieczna jest przestroga, by nie ulegać uproszczonym wizjom rozwoju duchowego. Otwarcie i uwrażliwienie serca może często obudzić  stłumione, nieświadome siły, które nie są tak czyste, przyjemne oraz akceptowalne dla naszych świadomych umysłów jak wdzięczność i zachwyt.

Innymi słowy, nie powinniśmy wpadać w panikę lub zniechęcenie, jeśli w miarę uspokajania umysłu wzbierają w nas bardziej prymitywne emocje. Wszystko to są formy energii życiowej, której możemy nauczyć się doświadczać, z którą możemy pracować i którą można okiełznać. To pomoże nam zanurzyć się głębiej i żyć bardziej autentycznie.

W swoich corocznych rozważaniach z okazji święta Dziękczynienia nasz nauczyciel  podkreślał, iż powinniśmy kultywować w sobie wdzięczność nie tylko za oczywiste błogosławieństwa życia, lecz również trudności, jakich doświadczamy. Trudne i bolesne chwile oraz raniące doświadczenia budują przestrzeń dla empatii, współczucia i duchowości.

Na początek jednak warto po prostu zwrócić uwagę na wspaniałe dary, które zawsze znajdują się przed naszymi oczami i w rytmie naszych serc. Możemy stać się, jak to ktoś dobrze ujął, "koneserami zwyczajności" i szkolić się w wyrażaniu szczerej wdzięczności oraz uznania za otaczające nas skarby.

"Wdzięczność," jak zauważyła Courtney Martin w artykule zamieszczonym w "On Being", "nie polega na prawieniu pustych komplementów czy odpowiednich manierach przy stole. Wdzięczność ma być zdumieniem, doświadczaniem obecności ludzi i mówieniem im o tym. Ma być przyrodoznawstwem i ludzką anatomią. Przede wszystkim jednak wymaga ona zwolnienia kroku i zauważania tego, co nas otacza oraz pozwolenia sobie być zadziwionym."

Zazen otwiera przed nami czytelny i sprawdzony szlak wiodący właśnie do tego: spowolnienia kroku, skupionego słuchania i docenienia tego, co oferuje bieżąca chwila. Pozwala również otworzyć się na zdziwienia.

"Do szczęścia," pisał Nietzsche, "potrzeba tak niewiele! ...najmniejszej, najdelikatniejszej, najlżejszej rzeczy: szelestu jaszczurki, oddechu, machnięcia skrzydłem, jednego spojrzenia - drobiazgi dają największe szczęście. Nie ruszaj się."
Życzę wszystkim szczęśliwego święta Dziękczynienia przy pełni księżyca.

tłumaczenie: Filip Szymborski
zdjęcia: https://www.instagram.com/windhorsezen/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz