Teksty / mp3

Teisia / Mowy Dharmy w w formacie mp 3 

Mowy Rosi Sunyi Kjolhede do ściągnięcia dla własnego użytku:

Pozostałe nagrania do słuchania w formacie mp3 z mowami Rosi Sunyi oraz Rosiego Kapleau z tłumaczeniem na język polski.  Wystarczy:
  • zamówić mailem (buddyzmzen@gmail.com) zaznaczając, o które sesin lub pojedyncze teisio chodzi. 
  • przelać na konto ZBZ sugerowaną darowiznę
  • zostanie mailem przesłany link do ściągnięcia mowy.

Sugerowana darowizna 
👉Jedno nagranie:
  • 10 zł  (dla członków ZBZ 7 zł)
👉Sesin 3 dniowe (3 mowy) : 
  • 25 zł  (15 zł dla członków ZBZ)
👉Sesin 5 - 7 dniowe (5 - 7 mów): 
  • 50 zł (30 zł dla członków ZBZ)

Kwotę można przelać na konto Związku: 21 1020 1127 0000 1702 0083 5132
Prosimy nagrania nie kopiować, nie publikować i nie przekazywać innym bez wcześniejszego pozwolenia. dziękujemy za zrozumienie.



Spisane mowy, wywiady, teksty naszych nauczycieli

Rosi Sunya Kjolhede 


W latach 60-tych, kiedy byłam nastolatką, jedną z niewielu dostępnych książek o zen był Świat zen Nancy Ross. Ta wspaniała antologia stała na jedynym regale we wspólnym pokoju który dzieliłam z moją siostrą Martą. Obok stały takie książki jak Siddartha Hermana Hesse, Ciało zen, kości Zen Paula Repsa, i kilka tomików haiku. Książkę Paula Repsa czytałam wielokrotnie, więc na pewno musiałam się w niej natknąć na cytat z Leonarda da Vinci. Nie zrobił on jednak na mnie wówczas żadnego wrażenia, w każdym razie zupełnie tego nie pamiętam. W tym czasie nie miałam w ogóle własnej praktyki zen, nie mówiąc już o głębszym doświadczeniu, wiec zupełnie nie zwróciłam na niego uwagi. Jakieś dwadzieścia lat pózniej, kiedy .... Czytaj dalej >



Rosi Sunya Kjolhede „Praktyka zen we współczesnych czasach kryzysu” (2022)
Jakiż to przełomowy czas, w którym się znaleźliśmy! Nasza praktyka dharmy jest dziś ważniejsza niż kiedykolwiek. I bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy wsparcia innych, aby ją podtrzymywać.
Nikomu nie trzeba tego tłumaczyć – rozgrywa się to na naszych oczach, w codziennym życiu i w nagłówkach wiadomości: katastrofa klimatyczna, wstrząsy społeczne i polityczne, wojny, głód, pożary i susze. Bombardowana zewsząd takimi wiadomościami, wsłuchiwałam się w to morze cierpienia, świadomie otwierając się na nie w codziennej praktyce i rozmyślając nad jego korzeniami w naszych własnych umysłach i sercach, i nad tym jak ma się ono do naszej praktyki i codziennego, przyziemnego życia. Czytaj dalej >>



(2020) Jak pewnie wiecie, w tradycji szamańskiej istnieje praktyka podróży. Polega na głębokiej wędrówce w wyobraźni do innych miejsc, innych sfer istnienia. Najwcześniejsze malowidła naskalne pokazują tego typu szamańskie podróże. To starożytna praktyka, poprzez którą szamani próbowali się skontaktować z przewodnikami duchowymi, od których uczyli się, nabierali mocy, by uzdrawiać ludzi w swoich plemionach, by zaprowadzać harmonię w świecie i uzdrawiać Ziemię. I oto my również wykonujemy własną szamańską podróż, by poczuć sens i „zobaczyć" wspaniałe letnie zendo. Dzięki temu możemy poczuć, jak łączą się nasze energie bodhi.  Czytaj dalej >>

Tu, w Windhorse, rozpoczęliśmy sezon jesienny siedmiodniowym sesin. Nasze dharmiczne wysiłki wspierało wiele widzialnych i niewidzialnych sił! Mieliśmy doskonałą pogodę: słoneczne dni, rozświetlone złotymi koronami nawłoci, rozmarzone poranki z białą mgłą przesłaniająca górskie szczyty, i chłodne, przejrzyste noce kiedy migoczący pas Drogi Mlecznej wyraźnie odcinał się na tle ciemnego nieba. Wszystko to razem, przy akompaniamencie nieustannego koncertu świerszczy i koników polnych, nawoływało nas do pracy i pomagało rozbudzać Umysł Szukający Drogi - ten sam, który doprowadził nas do praktyki – i uwalniało energię Bodhi płynąca z naszych wspólnych wysiłków: tę tajemną siłę, która unosi nas, prowadzi i pomaga pogłębiać naszą praktykę. Czytaj dalej >>


Rosi Sunya Kjolhede "Życzenia i refleksje z okazji święta Dziękczynienia"
O tej porze roku zawsze myślę o naszym nauczycielu. Philip Kapleau uwielbiał święto Dziękczynienia! Z pewnością miał świadomość, że święto to ma również ciemne strony: kłamstwa, zdradę, rasizm, wymuszone przesiedlenia oraz zagładę rdzennych Amerykanów. Szacuje się, że w momencie, gdy purytańscy osadnicy dotarli do Ameryki, kontynent zamieszkiwało sto milionów ludzi. Dziś populacja rdzennych Amerykanów liczy zaledwie pięć milionów. Trudno się dziwić, że dla wielu z nich święto to jest przypomnieniem ogromnej straty - momentem żałoby, nie radości. Czytaj dalej >>


Rosi Sunya Kjolhede "Qiyuan rodzi"
 Kiedy po raz pierwszy przeczytałam rozmowę Shiche z Qiyuan, i to sugestywne sformułowanie „żywić w sobie duchowy zarodek”, natychmiast przyszły mi na myśl moje dawne doświadczenia. Na swoim pierwszym sesin, kiedy miałam dziewiętnaście lat, poczułam nagle, jakbym została wciągnięta w tajemniczy proces rodzenia. Właśnie zaczęłam pracować nad koanem Mu (Przypadek 1 z „Bezbramnej bramy”) i było tak, jakby Mu – a właściwie cały wszechświat wlał mi się do brzucha i wirował w środku. W bardzo fizycznym sensie czułam, że coś próbuje się ze mnie narodzić.



"Nie zdajemy sobie sprawy ze wspaniałości i piękna naszego własnego, prawdziwego domu" - wywiad z Rosi Sunyą    To uporczywe poczucie braku, wrażenie, że nigdy nie mamy wszystkiego, co powinniśmy mieć, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, dotyka to dziś, myślę, wielu ludzi. Istotą buddyjskich nauk jest przekonanie, iż ludzie są przyrodzenie pełni i kompletni, nie brakuje im absolutnie niczego. Cóż za paradoks - potrzeba tak wiele wysiłku, by uświadomić sobie ową prostą prawdę!
 czytaj dalej >>>
Śmierć Rosiego Philipa Kapleau w pełnię księżyca  A gdy śmierć wyda swój ryk, może on roztrzaskać twarde, usztywnione sposoby bycia i postrzegania.  Przynajmniej na chwilę, ten szok może wznieść nas ponad powierzchowność, poza małoduszne osądy i opinie, pozwalając na nawiązanie innych, głębszych relacji z ludźmi i z naszym własnym życiem. Gdy pozwalamy sobie prawdziwie otworzyć się na ulotną naturę wszelkiego życia – na niezwykłą kruchość i wyjątkowość absolutnie każdej rzeczy i każdej osoby bez wyjątku – wtedy nasze serca pękają i otwierają się. Doświadczamy nieznanego dotąd zadziwienia oraz zauważamy, że cieszą nas ludzie i sytuacje takie jakie są, zamiast takich, których sobie życzymy lub sobie wyobrażamy. Tak jak dobitnie przypominał Rosi: „Nie zatruwaj tego co realne tym co idealne!” Cały tekst >>

Odkładanie wszystkiego "Kiedyś w lokalnym kościele, oddalonym zaledwie o kilka ulic od Ośrodka Zen w Rochester, przeprowadziłam spotkanie na temat zen. Gdy skończyłam i zbierałam swoje rzeczy, jeden z uczestników podszedł do mnie i powiedział nerwowym głosem: "Kiedyś czytałem trochę o zen. To naprawdę ciężki kaliber!" Przez chwilę to słowo "ciężki" zawisło przede mną w powietrzu w całej swojej niedorzeczności bowiem to poranne żywe spotkanie absolutnie nie kojarzyło się z czymś ciężkim. Zresztą ten człowiek słyszał chyba, jak mówiłam, że zen jest procesem odkładania zbędnego bagażu, pozbywania się swego brzemienia. Jednak chwilę później słowo to, a także płochliwy sposób bycia tego człowieka, przywołały coś z mojej pamięci - jedno z tych zaskakujących wspomnień, które po latach zapomnienia nagle pojawiają się w świadomości. " Czytaj dalej >>>

O buddyjskich wskazaniach "Wskazania są jak koany. Jak skoncentrowana, wydestylowana nauka. Możesz je otworzyć i przyjrzeć się im pod różnymi kątami. I są tak bezpośrednio związane z naszym codziennym życiem. Pamiętam, jak dawniej, kiedy Roshi opowiadał o wskazaniach podczas ostatniego teisio przed ceremonią Jukai, przez wiele lat nie byłam szczególnie zachwycona, kiedy rozpoczynał teisio od słów: „Teraz przyjrzymy się bliżej wskazaniom.” To wydawało się nudne, aż do dnia, kiedy nastąpiła zmiana. Pamiętam, jak byłam w sali Buddy, gdzie wiele razy przyjmowałam wskazania. Wszystko było takie piękne." Czytaj dalej >>>

O czwartym wskazaniu buddyjskim - "Postanawiam nie kłamać, lecz mówić prawdę" Dziś skupimy się na czwartym z dziesięciu wskazań. Warto przypomnieć, że są one powiązane z ceremonią Jukai. To japońskie słowo oznacza właśnie wskazanie. Sama ceremonia zaś jest bardzo istotna -  mistrz Dogen powiedział, że przodkowie w Dharmie uważali, iż przyjęcie wskazań jest pierwszym krokiem do wejścia na drogę Buddy oraz istotnym działaniem w celu osiągnięcia stanu Buddy. Wiadomo, że wskazania są jednym z trzech filarów zen,  są podstawą, szkieletem. Praktyka zazen, siedzenie w zazen, oddech i  ruch stanowią drugi filar. Zrozumienie jest trzecim. Wskazania działają wspólnie, wzmacniając się i pomagając sobie nawzajem. " Czytaj dalej >>>

O ósmym wskazaniu buddyjskim - „Postanawiam nie odmawiać duchowej ani materialnej pomocy,
lecz udzielać jej hojnie, gdy jest potrzebna”  jest oczywiście związane z pierwszą z sześciu cnót, z Daną. I oczywiście to wszystko jest związane z dawaniem i szczodrością. We wczesnym buddyzmie istnieje podział na dwa rodzaje dawania; skażone i czyste. Ludzie  przeważnie doświadczają dawania skażonego. Splamionego pragnieniem własnej korzyści. Może to być mniej lub bardziej oczywiste. I coś takiego widzimy wszędzie,  to nasza powszechna mentalność, ten „interesowny” umysł. Uwarunkowany,  przyziemny sposób dawania i przyjmowania.  Prawa i przywileje. Dawanie w celu otrzymania korzystnego zwrotu swojej inwestycji. Czytaj dalej >>>

Przesilenie zimowe - czas, by się zatrzymać "Nadszedł czas zimowego przesilenia. Angielskie słowo "solstice" (przesilenie) oznacza "nieruchome słońce". Tym razem ostatni z "punktów mocy" rocznego cyklu przypadł w sobotę 21-go grudnia. Większości z nas ten dzień kojarzy się z najkrótszym dniem i najdłuższą nocą - oto prawdziwa północ roku. Jest to oczywiście prawda, dzień jest o parę minut krótszy. Jednak przesilenie, w przeciwieństwie do równonocy, nie jest wydarzeniem jednodniowym. Można odnieść wrażenie, że gdy jesień przechodzi w zimę, a także gdy wiosna zmienia się w lato, słońce nieruchomieje na wiele dni, wschodząc i zachodząc w tych samych punktach na horyzoncie. W tej kulminacyjnej chwili zapada wielka, zapierająca dech w piersiach cisza. Przesilenie jest czasem kosmicznej Przerwy, momentem bezruchu, a przesilenie zimowe, z jego ciemnościami i przytłaczającą ciszą, jest nim w szczególności." Czytaj dalej >>>

Ugruntowanie Masz zimowe przygnębienie? Może czujesz się jak spowity mgłą i bez inspiracji? Zrób krótką przerwę i wyjdź na zewnątrz. Usiądź w słońcu, jeśli możesz; zdejmij buty, wyciągnij swoje bose stopy bezpośrednio po ziemi i skąp się w leczniczych promieniach słońca i elektrycznym ładunku ziemi. Zawsze możesz wtedy praktykować Zazen, otwierając się na oddechową świadomość, albo koan,  w każdej pozycji. Czytaj dalej >>


Zaufaj swojej praktyce "Przede wszystkim pragnę Cię zapewnić, że twój największy Przewodnik jest w tobie, zawsze był i będzie. To jest wiele głębsze niż słowa i myśli. Poświęcając się swojej praktyce masz szansę, aby otworzyć dostęp do tego cichego oceanu mądrości i współczucia znajdującego się w Tobie. Wiem, że nie jest to łatwe, kiedy to nawykowy umysł zawsze chce uciec i zaangażować się w myśli o innych ludziach, o troskach i w samokrytykę. Wszystko to jednak dzieje się tylko na powierzchni. "Czytaj dalej  >>>

Kobiety a zen - wywiad  (2003) Kiedy w 1969 roku rozpoczynałam praktykę zen w ośrodku w Rochester pod okiem Philipa Kapleau, było tam bardzo mało kobiet. Praktykowali tam głównie mężczyźnie o bardzo silnym „samurajskim" nastawieniu i taki twardy, siłowy, trochę nawet okrutny styl był preferowany w nauczaniu. Chodziło o to, żeby za wszelką cenę osiągnąć oświecenie, jak to się mawia w zen — „przebić się" przez koan Mu i iść dalej. To był zdecydowanie męski styl praktyki, bardzo yang, przecinający związki miedzy ludźmi, nie respektujący emocji, nie afirmujący kobiecej strony ludzkiej natury. Ale z początku tego nie dostrzegałam, tylko w pełni zanurzyłam się w tę praktykę, zaczęłam jeździć z sesin  na sesin, tylko Mu i Mu, doświadczając ogromnej dozy często wręcz ogromnego bólu - był wówczas silny nacisk na medytowanie w pozycji pełnego lotosu — miało to swoją dobrą stronę, pozwoliło mi później przejść bez problemu przez cztery naturalne porody, co samo w sobie jest cudownym przeżyciem, ale z drugiej strony zaowocowało trwającymi do dziś problemami z plecami i biodrami. Czytaj dalej >>>


Kiedy jesienią 1969 roku wpadły mi w ręce „Trzy filary zen”, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że właśnie ta książka całkowicie zrewolucjonizuje moje życie. Nie sposób było wtedy przewidzieć, że dwa miesiące później trafię dzięki niej na warsztat wprowadzający w Rochester w stanie Nowy Jork, gdzie poznam swojego przyszłego nauczyciela. Wydarzenie to zainspirowało mnie później do przeprowadzki do tego dużego, szarego miasta i zainicjowało trwający do dziś romans z drogą zen. Czytaj dalej >>>




Ratowanie świata  Kiedy w 1947 r. Mahatma Gandhi przemierzał ulice Londynu, z laską w ręce, odziany tylko w tradycyjne, tkane w domu dhoti, czyli przepaskę na biodra, pewien reporter zapytał go: „Panie Gandhi, co Pan sądzi o zachodniej cywilizacji?”. „Uważam – odparł Gandhi – że to byłby niezły pomysł”. W swojej książce „Małe jest piękne” ekonomista E.F. Schumacher pisze: „[…] dla buddyzmu istota cywilizacji tkwi nie w mnożeniu potrzeb, lecz w doskonaleniu charakteru człowieka”  ...   czytaj dalej >>>


Odpowiedź jest w ciszy Wywiad z Sensei, który ukazał się w Zwierciadle luty 2003 - rozmawia Renata Arendt-Dziurdzikowska
Twoi polscy uczniowie mówili mi, że jesteś
 osobą przebudzoną, oświeconą, że wiesz wszyst
ko. Jak to jest, gdy wie się wszystko? Nie wiem! Trening zen polega wła
śnie na puszczaniu tego, co się wie,
 na zagłębianiu się w nieznane, niepo
znawalne i tajemnicze. To nie znaczy, że
 nie korzysta się z wiedzy, jak funkcjono
wać sprawnie w świecie, chodzi jednak
o to, żeby się z nią nie utożsamiać... czytaj dalej >>>
Znaczenie uczestnictwa w życiu Sanghi i pracy na rzecz Dharmy Pamiętam, że kiedy wiele lat temu, będąc jeszcze bardzo młodą, rozpoczynałam swoją praktykę, nie bardzo doceniałam czy rozumiałam to, czym tak naprawdę jest sangha. Podobnie jak wiele moich współtowarzyszy z ośrodka w Rochester byłam zainteresowana przede wszystkim osiągnięciem kensio. Niewiele zależało mi na wspólnocie ludzi praktykujących, jaką jest sangha. Tworzyliśmy wtedy w Rochester dosyć zwariowaną grupę składającą się w dużym stopniu z eks-hipisów czy hipisów, a słowa takie jak „mądrość, przykład, niezawodna pomoc” niewiele nam mówiły i wydawały się niespecjalnie do nas pasować. Czytaj dalej >>>


Pielęgnować troskliwość "Troskliwość − powiedział Nagardżuna, jeden z wielkich indyjskich przodków w Dharmie − jest źródłem wszelkiego nektaru. Beztroska zaś prowadzi do śmierci. A zatem, chcąc postępować cnotliwie, zawsze pamiętajcie, by pielęgnować troskliwość”. Kiedy kilka lat temu trafiłam na ten fragment, uderzyło mnie, że podsumowuje on istotę tego, co buddyści nazywają uważnością. Prawdziwą podstawą uważności jest troskliwe serce − nie polega ona wcale na zimnej, zdystansowanej obserwacji. Chodzi o szczerą troskę. Jeżeli bowiem troszczymy się, angażujemy w to nasze serca. Jesteśmy w naturalny sposób zainteresowani i uważni. Czytaj dalej >>>



Tajemnica związków „Intymność” to jedno ze słów, których często się nadużywa, mówiąc o zen. Tak bardzo trafia w sedno. Jednak czym tak naprawdę jest intymność? A co ze związkami? Napisano o nich tyle książek, tak wiele energii umysłowej i emocjonalnej poświęcamy pracy nad tą sferą życia. W miarę jak czas upływa, a moje własne życie, praktyka i małżeństwo trwają i podlegają nieustannym zmianom, związki są dla mnie nie coraz mniejszą, lecz coraz większą zagadką. Wszelkie opinie, jakie miałam kiedykolwiek na ich temat, wydają mi się dziś zupełnie bezużyteczne. Czytaj dalej-->



Wskazówki do praktyki przed i po sesin Pewnego razu Czuang-cy powiedział: „Wszechświat ustępuje spokojnemu umysłowi”. Sesin to czas głębokiego wewnętrznego ogołocenia i skoncentrowanego wysiłku. Daje nam niezwykłą sposobność wyciszenia umysłu i pogłębienia praktyki zen. Oczywiście im szybciej uspokoją się wierzchnie warstwy potocznej świadomości, tym pełniej można zagłębić się w praktykę. Następujące wskazówki mają na celu wspomóc ten proces poprzez kultywowanie ducha sesin, jeszcze zanim ono się zacznie oraz utrzymywanie po jego zakończeniu wypracowanej energii, jasności umysłu i siły. Czytaj dalej-->


👉 Roshi Robert Aitken "Some words about sesshin for newcomers to zen practice" >>



Wszechświat jest umysłem i ciałem Z Sensei rozmawia Robert Palusiński, wywiad ukazał się w czerwcowym numerze czasopisma emFemme 2010
(...) To wielki przywilej nagle odkryć swoje miejsce, nauczyciela, własną drogę. Skad wiedziałaś, ze to było właściwe? Nie mam pojęcia. To było niesamowite! Miałam wrażenie, że ledwo mogę oddychać, wszystko było idealne. Praktykowałam zen przez kilka lat, potem wyszłam za mąż i założyłam rodzinę. Nie jest łatwo być rodzicem i praktykować zen, ale jest to możliwe. Moje pierwsze małżeństwo się rozpadło, zostałam z dwójką małych dzieci. Teraz widzę, że tak miało być, jednak wtedy było mi ciężko. Medytowanie pozwoliło mi przejść przez wzloty i upadki. Gdy dzieci były małe i wymagały opieki, nie brałam udziału w seshin, odosobnieniach medytacyjnych, ale kiedy po latach znowu zaczęłam w nich uczestniczyć, miałam wspaniałe, głębokie przeżycia. Czytaj dalej --> 

Ciernisty gąszcz poglądów Przez dziesięciolecia, prawie na każdym warsztacie zen, który prowadził, Rosi Kapleau cytował słowa Woltera: „Poglądy sprowadziły na świat więcej cierpień niż wszystkie klęski choroby i głodu razem wzięte”. W jaki sposób te słowa odnoszą się do naszego życia i do niezliczonych decyzji, które musimy na co dzień podejmować? W jaki sposób można radzić sobie bez poglądów, nie pozwalając, by rządziło nami wybieranie i przebieranie, lubienie i nielubienie, przed którymi ostrzegał Wolter i liczni mistrzowie zen? Jak radzić sobie ze zdecydowanymi poglądami innych? Czy mamy im się po prostu podporządkować? Czytaj dalej -->


O polowaniu i wegetarianiźmie Z Sensei rozmawia Zenon Kruczyński. Wywiad ukazał się w jego książce "Farba znaczy krew" do kupienia u nas w sklepiku. Rozmowa z tej książki jest publikowana za zgodą autora!
(...) Zenek: Tylko w Polsce poluje ponad sto tysięcy myśliwych. 
Sensei: Na co tak naprawdę ci ludzie polują? Czego  w gruncie rzeczy chcą, czego szukają? Z jednej strony mamy tu kwestię władzy, poczucia boskiej wszechmocy, które pozwala odbierać życie. Oczywiście zabójcy mogą niestety tylko zabijać, nie potrafią niczemu przywrócić życia. Jest to bardzo ograniczony i destruktywny rodzaj władzy. Bez wątpienia jest w tym także element bratania się mężczyzn – jeździłeś z ojcem na polowania i był to dla was ważny wspólnie spędzony czas.  Czytaj cały wywiad -->







Postawy zazen (fragment z książki  "Trzy Filary zen") Postawy ukazane tu sięgają w historii od klasycznej, starożytnej postawy lotosu do dwudziestowiecznego siedzenia na ławeczce do zazen. Chociaż mistrzowie zen, zarówno starożytni, jak i współcześni, zgodnie głoszą wyższość postawy lotosu nad pozostałymi, to na podstawie własnego doświadczenia autor tych słów może czytelnika zapewnić, że każda z tych postaw jest odpowiednia dla kogoś, kto jest dostatecznie zdeterminowany, aby praktykować zazen. Czytaj dalej >>>

Duchowy opór w epoce zniszczenia - wywiad
Patrząc na świat, zauważamy tak wiele negatywnych zjawisk, a  jednocześnie w wielu miejscach widać oznaki duchowego odrodzenia. Co o tym sądzisz?
Rosi Philip Kapleau: Oczywiście – a może nie jest to wcale takie oczywiste – tym, co przyciąga ludzi do buddyzmu zen i innych ścieżek duchowych, jest opłakana sytuacja naszej planety: zanieczyszczenie i degradacja środowiska naturalnego, problemy związane z rosnącą liczbą ludności, cierpienia wojny, rosnące ubóstwo, upadek ekonomii, kurczenie się kluczowych zasobów naturalnych oraz ogólny lęk i niepokój, wynikające z tych i innych przyczyn i warunków. Z pewnością żyjemy w okresie wielkiej niestabilności..... czytaj dalej >>>

W dawnych Chinach i Japonii każdy mnich miał zestaw misek, zazwyczaj wykonanych z laki. Duża miska służy do ryżu, średnia na zupę, czyli miso, a dwie mniejsze na rozmaite dodatki. I biada temu,
który naleje zupy do miski przeznaczonej na ryż, albo nałoży ryżu do miski przeznaczonej na zupę. Oczywiście Rosi tylko się uśmiechnie, ale siedzący obok mnisi będą chichotać, a potem młodsi mnisi będą szeptać między sobą o tym głupim cudzoziemcu, który nie potrafi odróżnić miski na ryż od miski na zupę. Pewnego dnia przyłapałem mnichów właśnie na takim obgadywaniu, to nie dotyczyło misek, lecz czegoś podobnego. Lecz gdy tylko się pojawiłem w polu widzenia, oni od razu przycichli, ale później jeden z nich powiedział mi, o co chodziło. W klasztorze czasem robi się nudno i młodzi mnisi muszą sobie znaleźć jakiś temat do rozmów. Czytaj dalej >>

W ciągu ostatnich piętnastu lat, odkąd Japonia stała się moim domem (przypis. rok 1953), słyszałem to pytanie setki razy: Dlaczego porzuciłeś świetnie prosperujący biznes w Ameryce i wyjechałeś do Japonii, aby poddać się surowej dyscyplinie treningu Zen?
Czasem zdawało się ono motywowane czystą ciekawością, pozbawioną podtekstu zdumienia czy niedowierzania. Niekiedy wyczuwałem w nim żartobliwe skojarzenia z Legią Cudzoziemską: “Stary, nie ściemniaj, nikt nie robi tego co ty zrobiłeś, jeżeli nie ma złamanego serca z powodu nieodwzajemnionej miłości albo nie ucieka od zołzowatej żony”. Często w pytaniu tym słychać było nieskrywany podziw dla cudzoziemca, który zdołał - oczywiście, tylko do pewnego stopnia – zgłębić i przetrwać tak fundamentalnie japoński trening, jakim jest Zen.  Najczęściej jednak w pytaniu tym słychać było kompletne niedowierzanie: jak to możliwe, że człowiek Zachodu, a szczególnie Amerykanin, zdecydował się zamienić amerykański poziom życia na surową dyscyplinę japońskiej świątyni zen? Czytaj dalej >>






Rosi Yasutani

Wprowadzenie do zazen (fragment z książki  "Trzy Filary zen") To, co zamierzam wam powiedzieć, opiera się na naukach mojego czcigodnego nauczyciela, rosiego Daiuna Harady. Należał on do szkoły Soto, lecz nie mógł znaleźć w tej szkole naprawdę dobrego mistrza i udał się po naukę do Shogen-ji, a później do Nanzen-ji, dwóch klasztorów Rinzai. Ostatecznie w Nanzen-ji pod przewodnictwem wybitnego mistrza, rosiego Dokutana, poznał najgłębszą tajemnicę zen. Czytaj dalej >>>